msy |
Wysłany: Śro 13:52, 04 Lut 2009 Temat postu: |
|
Cos w tym jest. Ja ograniczylam mieso, czyli jadalam sporadycznie juz od 6 lat, bo sie zaczelam brzydzic... A nie jem, nawet unikam produktow z zelatyna, dodatkami pochodzenia zwierzecego, jak serki homo (to znaczy swiadomie zaczelam zauwazac z czego sie robi jedzenie ktore kupuje) dopiero od 2 lat.
Po posilku miesnym po prostu byla ociezalosc i jakis taki "brud" w brzuchu.
Moje obserwacje sa zgodne z Twoimi, moj wniosek: mieso jest po prostu "martwe", a warzywa, owoce "zywe", stad odczucia. A jak ktos przestawil sie na "niemieso" to potem nawet kolo stoiska w spozywczym nie przejdzie obojetnie. W koncu jaki jest sens odzywiac sie trupem...? |
|
anek |
Wysłany: Wto 9:08, 25 Wrz 2007 Temat postu: mniej zaawansowani obserwują |
|
hej
ja to jestem mniej zaawansowana w żywieniowych akrobacjach, nawet nie jestem wegetarianką, choć mięso jem bardzo rzadko jak na polskie standardy, ale...
przebywając na urlopie w Grecji, gdzie w przystępnej cenie dostępne są głównie posiłki mięsne, zaczęłam obserwować swój organizm i przyznam, że po kilku dniach mięsnej diety czułam się niezbyt dobrze: ciężkość w żołądku, ogólna ocieżałość i ospałość, dziwne kwaśne odbijanie, brrrr.... Później już tylko warzywka, feta i owoce - i wróciłam do życia!
Coś w tym jest!
PS. 'profesjonaliści' - wybaczcie moje banalne dla was wynurzenia;) |
|